Kilka Fajnych Gier – w klimacie świąt Bożego Narodzenia
Święta Bożego Narodzenia tuż, tuż. To czas radosnego świętowania i najbardziej chyba rodzinny czas w ciągu całego roku. To również czas, z którym większość z nas ma bodaj najsilniejsze pozytywne wspomnienia z dzieciństwa – wspomnienia, które mają swój kolor, smak, zapach… Dlatego też dajemy się ponieść dzisiaj tej świątecznej, ciepłej atmosferze i przedstawiamy Wam trzy gry, które kojarzą się nam ze świętami Bożego Narodzenia. Jest to też wyjątkowe zestawienie, ponieważ po raz pierwszy wszystkie gry proponowane są przez dziewczyny z naszej redakcji – oto więc przed Wami Kilka Fajnych Gier kobiecym okiem :).


Hmmmm, pachnie coraz lepiej… Kolor też wydaje się w porządku, zastanawiam się, czy coś tu jeszcze dodać? Dobrze, że mam duże zapasy, składników nie powinno zabraknąć, choć coraz trudniej dostać ingrediencje wysokiej jakości. Dobrze, że udało się ususzyć więcej grzybków, mogą się jeszcze przydać… Tylko niech nikt mnie nie pyta o przepis – trzeba pilnować swoich sekretów. Poza tym i tak to wszystko robione „na oko”.
Opis gotowania potraw wigilijnych czy robionych przez alchemików mikstur? A może jedno i drugie? Już od 10 lat nie ma z nami mojej babci, ale jej kuchnia miała w sobie coś z alchemii. Spiżarnia pełna tajemniczych ziół i przypraw oraz wszelkiego rodzaju plonów z ogrodu, potrawy, na które trudno było dostać przepis, bo wszystko robione z głowy – na podstawie intuicji i wieloletniego doświadczenia. Dzięki temu nawet najprostsze składniki na stole zmieniały się w złoto ;).
W Alchemikach rywalizujemy między sobą, starając się poprzez badanie efektów działania tworzonych przez nas mikstur poznać wzór (tzw. alchemon) poszczególnych składników i przewidzieć, jak się zachowają w połączeniu z innymi. Wyniki naszych badań możemy publikować, czym zwiększamy swoją reputację w środowisku (chyba że ktoś obali nasze teorie – wtedy nasza reputacja spada). Jeżeli publikujemy wystarczająco dużo, możemy zdobyć niewielkie stypendium. Gdy chcemy zdobyć więcej pieniędzy (przydają się na różnego rodzaju artefakty), pozostaje nam sprzedaż składników lub pożądanych przez poszukiwaczy przygód mikstur (albo przynajmniej czegoś, w co uwierzą, że zadziała). Ale jak możemy sprawdzić działanie naszych mieszanin? Oczywiście testując ich działanie – najlepiej na kimś innym. Całe szczęście, że mamy zaangażowanych uczniów, którzy chętnie testują wyniki naszych eksperymentów. No chyba, że się strują – wtedy testują, jeśli im za to zapłacimy (w końcu student nie pogardzi dodatkowym zarobkiem).
Tak na marginesie – u babci nie było opcji „nie testowania” – wszystkiego trzeba było skosztować, bo jeśli coś nie było smaczne, to na pewno było zdrowe. Całe szczęście, że buraczki z chrzanem nie należały do potraw wigilijnych, ale niestety wtedy wśród potraw kryła się inna naszym zdaniem trująca mikstura – kompot z suszonych owoców. Jako alchemicy nie mamy wnuków do testowania tego, co przygotujemy, więc jeśli nie stać nas na opłacenie zniechęconego ucznia, pozostaje nam testowanie mikstur na sobie. Jest to oczywiście związane z pewnym ryzykiem, bo ewentualne negatywne skutki działają bezpośrednio na nas.
Alchemicy to przede wszystkim gra dedukcyjna – co prawda teorie naukowe możemy ogłaszać bez pokrycia (szczególnie jeśli robimy to z pełnym przekonaniem), ale trochę przy tym ryzykujemy. Dlatego ważne są testy, testy, testy (mam wrażenie, że już gdzieś to słyszałam). I tak jak w prawdziwej nauce, tutaj też kluczowa jest interpretacja wyników i to w niej tkwi największa trudność tej gry, a przede wszystkim wyzwanie w wytłumaczeniu jej nowym graczom. Wyniki naszego mieszania składników najłatwiej poznaje się przy pomocy aplikacji, w której zaznaczamy, co właśnie robimy (testujemy na uczniu, testujemy na sobie czy sprzedajemy miksturę, a może chcemy obalić czyjąś publikację naukową). Jeżeli jednak komuś nie odpowiada korzystanie z elektroniki w czasie gry, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rolę „aplikacji”, czyli po prostu Mistrza Gry, przejął jeden z graczy. Nie bierze on wtedy udziału w normalnej rozgrywce, tylko na początku przypisuje alchemony do poszczególnych składników, a później udziela informacji na temat powstałych mikstur.
Nie ukrywam, że gra nie jest ani krótka, ani łatwa. A gdy poziom czeladnika wyda się zbyt łatwy, możemy grać w trybie mistrza, a z czasem sięgnąć po dodatek. Jest to jednak wyzwanie z którym warto się zmierzyć – szczególnie jeśli lubi się matematyczne łamigłówki. Może nadarzy się okazja w długie zimowe wieczory.


Z czym kojarzą się Wam święta? Bo mi z choinką, prezentami, pysznym jedzeniem i śniegiem. Gdy byłam dzieckiem dokładnie tak wyglądały święta :). Teraz, gdy całe przedświąteczne przygotowania na mojej głowie, a o śniegu to już praktycznie nikt nie pamięta, marzy mi się wyjazd w góry. Gdzie ktoś przygotuje coś pysznego, może nawet innego od naszej tradycyjnej Wigilii i gdzie przede wszystkim będzie zimno i dużo śniegu. Póki co wyjazd nie jest możliwy, ale co stoi na przeszkodzie usiąść do planszówki i odbyć podróż w wysokie, śnieżne góry? Zwłaszcza, że Tybet to gra rodzinna, w którą zagracie z dzieciakami w wieku szkolnym.
Tybet – gra, w której wędrujecie od podnóża góry, aż na jej szczyt. Gra, która ma dwie strony planszy, bo droga na Dach Świata jest długa. Gra prosta, ale pokombinować trzeba, a do tego pośpiech jest wskazany, bo to wyścig. Sława zawsze spływa na pierwszego zdobywcę szczytu ;). Do dyspozycji mamy czterech poszukiwaczy przygód. Ale żaden gracz nie wybiera swojego pionka – są oni wspólni dla wszystkich graczy. Na ręce będziemy mieć karty pozwalające na poruszenie podróżnika w określonym kolorze lub takie, które są jokerami i pozwalają ruszyć się dowolnym podróżnikiem.
Grać trzeba sprytnie, to znaczy tak zagrywać karty, aby na koniec każdej fazy gry, gdy ktoś dotrze do końca planszy, mieć jak najmniej ujemnych punktów. Plansza podzielona jest na rejony o różnej wartości punktowej. Ważne jest to, w jakim obszarze swoją podróż zakończą śmiałkowie oraz jakie karty pozostaną nam na ręku. Bo właśnie za karty, z którymi zakończyliśmy planszę, punktujemy. Jokery warto wydawać, bo za nie nie przyznaje się punktów. Na naszej drodze będziemy napotykać kamienie kryjące dodatkowe atrakcje – dobranie karty, pobranie klejnotu czy monet oraz możliwość poruszenia się innym pionkiem. Wszystko to ma nas przybliżyć do zwycięstwa. Na drugiej stronie zaś będą kładki nad przepaścią, które ulegają zniszczeniu po przejściu pierwszego podróżnika – następnych czeka dłuższa podróż. I tak sobie gramy, najpierw na pierwszej stronie planszy, potem na drugiej. Warto zbierać klejnoty, bo one dają dużo pieniążków. A na koniec gry sprawdzamy kto jest najbogatszy – ta osoba wygrywa :).
To co, wybierzecie się ze mną w święta w góry?


Chatka z piernika to słodko-bajkowa kafelkowa gra, bo pełno w niej pierniczków i postaci z bajek. Nadaje się doskonale na świąteczne polecanko, bo z jakimi świętami kojarzą się pierniki i bajki oglądane przy choince? Nie dajmy się jednak tak łatwo zwieść , gdyż jest to także niezła łamigłówka. W grze budujemy chatkę z piernika jak bajkowa Baba Jaga, do której chcemy zwabić jak największą liczbę bajkowych postaci.
A jak to zrobić? Każdy gracz kładzie przed sobą planszę gracza – to będzie nasza podstawa do budowania chatki. Każdy z graczy otrzymuje także kafelek przedstawiający schody oraz wybiera pierwszą bajkową postać i umieszcza ją przed jedną z furtek narysowanych na planszy. Skąd dobieramy postać? Przed rozpoczęciem gry tasujemy talię postaci z bajek, kładziemy w zakrytym stosie, a następnie odkrywamy 4 karty i to z nich wybieramy nasza postać, a w trakcie gry będziemy je uzupełniać do właściwej liczby. Na stole powinny się również znaleźć karty bonusowe, w zależności od wybranego rodzaju rozgrywki, umieszczone symbolem kapelusza do góry, albo wybrane losowo i umieszczone tekstem do góry. Ilość kart jest zależna od ilości graczy. Podwójne kafelki z pierniczkami mieszamy/tasujemy i każdemu z graczy rozdajemy po 15 płytek – będą to osobiste stosy, z których gracze będą dociągać kafelki w trakcie rozgrywki. Na początku rozgrywki gracze układają zakryty stos i odsłaniają trzy płytki z pierniczkami, a po dołożeniu do chatki jednej z nich, będą dociągane następne, tak aby do wyboru dostępne były zawsze trzy. Jesteśmy przygotowani do gry. Zaczynamy!
W turze mamy do wyboru dwie akcje:
1. Możemy budować chatkę i schwytać bajkową postać – bo jeszcze nie wspomniałam, że to one będą przynosić nam punkty zwycięstwa: Chatkę budujemy dokładając jeden z naszych odkrytych kafelków z pierniczkami na naszą planszetkę (obszar 3×3), aby otrzymać żetony pierniczków. Na kafelkach oprócz pierników mamy również dodatkowe symbole (symbol schodów, klatki i wymiany), możemy je wykorzystać lub nie; nie będę ich tu przytaczać, zachęcam do zajrzenia do instrukcji. Kafelek nasz dokładamy tak, aby znajdował się na jednym piętrze (tu pomocne mogą być schody) i dobieramy pierniczki, które są zakrywane. Na kartach postaci są symbole pierniczków, którymi zwabimy je do naszej chatki – sprawdzamy zatem co tam nam się udało zebrać i kogo możemy zwabić. Jeśli kogoś schwytaliśmy, dobieramy kafelek z gwiazdką i natychmiast umieszczamy go na naszej chatce. Kafelek z gwiazdką jest kafelkiem bonusowym i pozwala nam dowolnie wybrać symbol (taki jakby joker). W trakcie naszej tury może nam się także udać zbudować całe piętro chatki. Dobieramy wówczas jedną z kart bonusowych (możemy mieć maksymalnie 3).
2. Wziąć płytki ze schodami – odrzucamy jeden odkryty kafelek i dobieramy maksymalnie dwa kafelki ze schodami.
Uwierzcie mi, niełatwo się to opisuje, ale gra jest naprawdę bardzo przyjemna.
Gra kończy się, gdy żaden z graczy nie ma już przed sobą odkrytego kafelka z pierniczkami – podliczamy punkty i ogłaszamy zwycięzcę.
***
I to na tyle, jeśli chodzi o nasze dzisiejsze zestawienie. Jak widzicie, gry w klimacie świąt Bożego Narodzenia to bardzo pojemna kategoria, ponieważ to nasze wspomnienia i emocje dyktują skojarzenia. Dlatego też bardzo chętnie dowiemy się, co Wam w sercu gra na myśl o Świętach. Zachęcamy, aby podzielić się nimi na naszej grupie Na dzień doGRY, na doGRAnoc…