Kilka Fajnych Gier – rosyjscy twórcy

Tydzień temu „podróżowaliśmy” sobie po Rosji, przyglądając się planszówkom umiejscowionych geograficznie i/lub kulturowo w tym kraju. Dzisiaj natomiast przedstawiamy Wam kilka tytułów, które wyszły spod palców rosyjskich projektantów. Akurat tak się złożyło, że są to trzy niewielkie gry, ale z całą pewnością nie są to gry banalne. Mamy nadzieję, że nasze wybory przypadną Wam do gustu. Miłej lektury!

Choć pora roku niezbyt odpowiednia, spróbujcie to sobie wyobrazić: duża łąka pełna kolorowych kwiatów, w oddali altanka, w której możecie poszukać cienia, ciepło i pięknie, kolorowe motylki latają z kwiatka na kwiatek, a wy siedzicie sobie w tych pięknych okolicznościach przyrody, w słomkowym kapeluszu na głowie. Wciąż mamy zimę i o takich obrazkach można pomarzyć, no chyba że sięgniecie po grę wydawnictwa Nasza Księgarnia Gry – Z kwiatka na kwiatek – kolorową, rodzinną grę autorstwa pary Ekaterina Gorn, Igor Sklyuev. Jest to gra kafelkowa, w której budujemy kolorowy, kwietny ogród, do którego z chęcią przylecą różnobarwne motyle.

Gra oferuje dwa warianty: prostszy, w którym wykorzystujemy tylko kwiaty, pęki kwiatów i motyle oraz bardziej zaawansowany, dodatkowo z kartami dającymi kolejne punkty, czasami od razu pozwalającymi na specjalne akcje.

Motyle w grze są niezmiernie ważne. Raz, na koniec gry punktują, gdy spoczęły na naszym kapeluszu, dwa, stanowią walutę potrzebną do nabycia karty, trzy, są mnożnikiem punktów za rabatki kwiatowe, cztery, za dwa takie same motyle możemy nabyć pęk kwiatów.

A jak gramy? Na straganach leżą kafelki z kwiatami do wyboru. Przy nich przycupnęły sobie motylki – tyle, ile kafelków kwiatów na straganie. Nieco dalej widzimy pęki kwiatów – to kafelki z kilkoma kolorami kwiatów, które będą liczyły się do różnych rabatek (jeśli je pobierzemy i odpowiednio umieścimy na naszej działce). Odwiedzamy stragan, kupujemy kwiaty i bierzemy motylka, wstawiamy kwiaty na działkę. Jeśli motylek jest w kolorze jednego z zasadzonych kwiatów, to możemy go umieścić na kwiatku; w innym przypadku siada na naszym kapeluszu.

Staramy się zbudować rabatki liczące jak najwięcej kwiatów, odwiedzone przez wiele motyli, bo to daje dużo punktów. Jeśli gramy z kartami, to co prawda zużywamy motyle na ich wykupienie, ale dzięki temu pozyskujemy punkty z karty. Jeden motyl to jeden punkt, a bywają karty o wartości 5, 9 czy 13 punktów, za które płacimy trzema motylami. Warto się więc o nie bić. Akcje oferowane przez karty też się przydają do przearanżowania rabatki, aby uzyskać więcej punktów.

Z kwiatka na kwiatek to gra logiczna, z piękną oprawą, przyjemnym tematem, prostymi zasadami. Szybka i na tyle prosta, że zagracie w rodzinnym gronie. Dzięki dopasowaniu liczby elementów do liczby graczy, gra dobrze działa w każdym układzie. Może to i fillerek, ale jaki fajny!

Tym razem przedstawię Wam karciankę autorstwa grupy Trehgrannik (Anatolij Szklarow, Aleksjej Palcew, Aleksjej Konnow) o tytule Gra o Tor.

Gra mieści się w malutkim pudełeczku, jest dość szybka i nieskomplikowana. A mianowicie: na początku każdy gracz otrzymuje lokomotywę oraz 7 kart wagoników, które należy ułożyć w kolejności malejącej, począwszy od lewej strony. Po lewej stronie znajduje się także nasza lokomotywa jako początek składu. Zadaniem graczy jest ułożyć wagony w kolejności rosnącej. Kto zrobi to pierwszy, ten wygrywa.

Ale jak to zrobić? Przed rozpoczęciem rozgrywki gracze dobierają z talii odpowiednią ilość kart (zależną od ilości graczy), następnie wybierają jedną z nich, zastępują nią jeden ze swoich wagoników, a pozostałe dobrane karty odrzucają na stos kart odrzuconych. Natomiast zastąpioną kartę należy umieścić odkrytą na środku stołu. Jeśli wśród odkrytych kart znajdą się dwie z tą samą zdolnością, należy je odrzucić. Karty spełniają bowiem dwie role: można je wykorzystać jako numer lub jako zdolność, ale o tym za chwilkę.

W rundzie możemy wybrać jedną z dwóch akcji:

  • dobrać kartę z zakrytego stosu i zastąpić nią któryś z naszych wagoników, a zastąpiona kartę umieścić odkrytą na środku stołu – i tu kartę wykorzystujemy jako numer;
  • użyć zdolności jednej z odkrytych kart, a następnie ją odrzucić. Na kartach widnieje 8 zdolności, m. in. zamiana kart, odrzucanie kart czy przesuwanie kart. Na kartach znajdziemy również symbol kłódki, który oznacza ochronę danej karty.

I tak przebiegają kolejne rundy, aż któremuś z graczy uda się ułożyć wagoniki w rosnącej kolejności.

Małe, niepozorne i sprytne. Wydaje mi się, że można grać nieco wrednie, ale należy również zgrabnie wykorzystywać dostępne akcje, aby ułożyć wagoniki jak trzeba. Losowość mi tutaj nie przeszkadza, raczej wzbudza we mnie mini dreszczyk emocji. Czasami losowość jest fajna. No i nadaje się do grania z dziećmi na edukacyjnej płaszczyźnie. Polecam!

Wyobraź sobie jakieś zwierzątko – na przykład prosię – które musi się odnaleźć w brutalnej rzeczywistości łańcucha pokarmowego. Jako gracze możemy zwiększyć szanse naszego prosiaczka na to, by pożył nieco dłużej. Na przykład dodając mu zdolność kamuflażu. Albo umiejętność pływania. Albo jadowity ogon… Możemy też z naszego prosiaka zrobić drapieżnika, żeby to inne zwierzęta zastanawiały się nad tym, jak go unikać.

Ewolucja: Pochodzenie Gatunków to niewielka gra karciana, za którą stoją dwaj rosyjscy twórcy – Dmitry Knorre i Sergey Machin. Próbujemy w niej stworzyć i utrzymać przy życiu jak największą liczbę gatunków zwierząt. Łatwo nie będzie, bo pula żywności, o którą rywalizujemy, nie jest duża, zaś konkurencja do niego – i owszem.

Gra toczy się przez serię rund, w których gracze zagrywają swoją rękę kart – każdą kartę można użyć albo jako nowy gatunek (rewersem), albo jako cechę gatunku (awersem). Lista cech jest długa, a każda z nich ma wpływ na to, w jaki sposób zwierzęta będą pozyskiwać pożywienie albo jak będą się zabezpieczać przed tym, aby takim pożywieniem zostać.

Mamy tu dużo negatywnej interakcji – dobór naturalny jest nieubłagany. Co nie oznacza, że każdy musi być drapieżnikiem, by wygrać. Odpowiednio ustawiona kooperacja, komunikacja, czy symbioza między naszymi gatunkami może sprawić, że drapieżniki przeciwnika będą musiały odejść głodne. A głód oznacza śmierć gatunku.

Warto też zwrócić uwagę na walory edukacyjne gry. Jeden z twórców – Dmitry Knorre – jest zresztą z wykształcenia biologiem. Mechanizmy ewolucyjne pokazane są tutaj w sposób przejrzysty i konsekwentny. Kamuflaż daje ochronę przed drapieżnikiem, chyba że ten wykształcił sobie ostry wzrok. Kiedy zwierzę jest duże, nie grozi mu mniejszy drapieżnik, ale za to musi więcej jeść. Mamy tu padlinożerność, mimikrę, czy też możliwość wyhodowania dodatkowej tkanki tłuszczowej… poszczególne cechy można łączyć, tworząc interesujące, pobudzające wyobraźnię kombinacje – a jednocześnie mające swoje odniesienie do realnego ekosystemu, który znamy.

Ewolucja: Pochodzenie Gatunków to ciekawa lekcja przyrody schowana w niepozornym pudełku. Polecam.

* * *

I to już wszystko na dzisiaj. Zapraszamy jednak do odwiedzin naszej grupy FB – Na dzień doGRY, na doGRAnoc… – gdzie poszukamy kolejnych gier rosyjskich twórców, które warto poznać.