Kilka Fajnych Gier – rok 2016

W naszym dzisiejszym zestawieniu gier wydanych w danym roku kalendarzowym przedstawiamy Wam sześć gier z roku 2016. Mamy nadzieję, że nasze propozycje przypadną Wam do gustu. Zapraszamy do lektury!

„Dawno, dawno temu był sobie wspaniały las, pełen przepięknych, kolorowych owoców. Owoce te można było wyciskać, a ich soki mieszać, tworząc najpyszniejsze napoje, jakie możecie sobie wyobrazić. Jesteście zwierzętami zamieszkującymi ten wspaniały las, a wasze dni mijają na poszukiwaniu najsmakowitszych owoców”.

Friedemann Friese znany jest z nietuzinkowych pomysłów na gry, które nie zawsze spotykają się ze zrozumieniem ze strony graczy. Nie ukrywam, że w przypadku Owocowych opowieści ani opis na pudełku (którego fragment przytoczyłam na początku), ani „dziecinna” okładka ze zwierzątkami nie przekonywały, że to będzie coś atrakcyjnego dla nas. Jako fani Wysokiego napięcia zazwyczaj staramy się jednak dać szanse grom tego autora i muszę przyznać, że w tym przypadku czekało nas miłe zaskoczenie.

Z 240 kart miejsc na stół wykładamy tylko 24 (z czego takie same karty tworzą jeden stos, więc dostępnych jest zazwyczaj 8-10 lokacji). Każda z kart przedstawia zwierzątko, które możemy odwiedzić i wykonać przypisaną do niego akcję (najczęściej zależy nam, aby dostać dzięki temu owoce) lub zrobić sok zagrywając owoce przedstawione na dole karty. Rozgrywka jest szybka, więc wbrew pozorom decyzje, do których zwierzątek udać się po pomoc, są dużo bardziej istotne niż wskazywałaby na to trywialna oprawa. Dodatkowym elementem strategii jest udawanie się w miejsca, które pomogłyby innym graczom. Co prawda nie blokuje to im danej akcji, ale zmusza do podzielenia się z nami owocami, przez co może im już nie wystarczyć na sok.

Jeżeli ktoś czytał lub oglądał serial Gra o tron, pewnie szybko doszedł do wniosku, że nie warto przywiązywać się do żadnej z postaci – zbyt szybko odchodzą. Podobnie jest w Owocowych opowieściach, szczególnie kiedy mój syn zorientuje się, że któreś zwierzątko polubiliśmy – zrobi wszystko, żeby się go pozbyć. W jaki sposób zwierzęta znikają? Robiąc sok na danej karcie, zabieramy ją do siebie i kładziemy rewersem do góry (przedstawia on butelkę soku). Taka karta nie wraca już nigdy do gry, a na jej miejsce dociągana jest kolejna ze stosu.

Każdy rodzaj karty występuje cztery razy, a akcje na nich – choć bywają podobne – są niepowtarzalne. Kolejne rozgrywki rozpoczynamy w momencie, w którym zakończyliśmy poprzednie, więc sytuacja cały czas jest dynamiczna. Nowe stworzenia, które się pojawiają, nieco łagodzą żal za ukochanym żółwikiem czy nosorożcem, których już z nami nie ma. Ot, uroki gry typu fable ;).

Przybliżę Wam dzisiaj jedną z moich ulubionych od niedawna gier planszowych. Właściwie jest to gra kafelkowa. O Kingdomino słyszałam dużo dobrego i czytałam dużo dobrego, ale jakoś długo nie mogliśmy jej dodać do naszej kolekcji, bo ciagle same nowości – sami wiecie. Na szczęście w końcu się udało. Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale jakoś gra od razu mnie urzekła. Nie na darmo zdobyła Spiel des Jahres 2016 i „milion” innych nagród.

W dużym skrócie: gra polega na budowaniu swojego małego królestwa za pomocą kafelków. Kafelki dokładamy trochę na zasadzie domina, tak aby jedna część kafelka pasowała przynajmniej jednym polem do sąsiadującego. Do naszego startowego kafelka pasuje każda część. Przy tworzeniu naszego królestwa należy również pamiętać, aby nie stworzyć większego kwadratu niż 5×5. W rozgrywce dwuosobowej jest również wariant 7×7.

Jak dobieramy kafelki? Otóż najpierw losujemy kolejność, w jakiej będziemy zaczynać naszą rozgrywkę, następnie losujemy i rozkładamy kafelki w numeracji od najniższej do najwyższej i odwracamy. Osoba wylosowana jako pierwsza decyduje o wyborze kafelka i tak po kolei wg losowania, aż do ostatniego gracza. Gdy wybierzemy już wszystkie kafelki, losujemy kolejne, rozkładamy zgodnie z zasadą powyżej, czyli w numeracji od najniższego do najwyższego. Osoba, która wybrała pierwszy kafelek (z najniższą numeracją), w kolejnej turze będzie wybierała jako pierwsza (i tak dalej, zgodnie z kolejnością umieszczonych pionków). Zasada ta będzie nam towarzyszyć do końca rozgrywki. W ten sposób decydujemy o tym, jaką krainę przyłączymy do naszego Królestwa i o tym, w kolejności będziemy wybierać kafelki w następnej turze. Jeśli nie możemy dołożyć płytki (nie pasuje rodzaj terenu), wówczas musimy ją odrzucić.

Kafelki mają bardzo przyjemne, trochę jakby komiksowe, grafiki. Znajdziemy na nich łąki, pola, bagna, lasy, morze i kopalnie ze złotem. Wśród nich ukryte są maleńkie postacie i zwierzaczki. Ponadto są wykonane z bardzo grubej tektury, co uniemożliwia ich wyginanie.

Jak zdobywamy punkty? Aby zdobyć punkty za nasze krainy w Królestwie musimy dołożyć do nich kafelek/krainę z symbolem korony. Zasady obliczania punktów są dobrze przedstawione w instrukcji, więc pominę ten element.

Plusy gry według mnie to: krótka i przyjemna rozgrywka, proste zasady, solidne wykonanie gry i przyjemne grafiki. Zawsze chętnie usiądę do Kingdomino! Polecam!

Moim dzisiejszym wyborem jest Santorini – gra logiczna dla 2-4 osób, w której gracze dążą do tego, by wejść swoim pionkiem jak najwyżej na wznoszone przez wszystkich, wspólne konstrukcje.

Podstawowe reguły są proste i eleganckie – w każdej turze gracz przesuwa swój wybrany pionek o jedno pole, a następnie buduje kondygnację budynku na jednym z sąsiadujących z tym pionkiem pól. Akcje muszą być wykonane w tej właśnie kolejności i obie są obowiązkowe. Podczas ruchu można pozostać na tym samym poziomie, wejść maksymalnie o jeden poziom wzwyż, lub zejść o dowolną liczbę poziomów. Jeżeli w wyniku ruchu jeden z pionków wejdzie na trzecie piętro, gra kończy się zwycięstwem tego gracza. Proste? Bardzo proste (cytując klasyka ;)).

I już samo to wystarczyłoby, aby gra była udana i dostarczała rozrywki na wiele partii. Ale twórcy poszli o krok dalej i przygotowali wariant gry, w którym gracze wybierają dla siebie unikalne „moce” (reprezentowane przez postacie z greckiej mitologii), które czynią z Santorini grę asymetryczną. I tak na przykład jeden z graczy może poruszać dwukrotnie swoim pionkiem, inny – zamieniać pionki miejscami, a jeszcze inny – budować bezpośrednio pod swoim pionkiem. Kart postaci jest 30 (nie licząc dodatku Złote Runo), co daje nam przeogromną liczbę kombinacji i długie godziny odkrywania gry w różnych jej odsłonach.

Regrywalność Santorini jest przeogromna. A mam na swoim koncie ponad 90 partii – w żadną inną grę nie grałem tyle razy – więc wiem, co piszę ;). Polecam ją serdecznie wszystkim fanom gier logicznych – nie będziecie zawiedzeni.

W roku 2017 natrafiłem w Internecie na grę Scythe. Uwagę moją przykuła jej grafika – bardzo malownicze obrazy przedstawiające ludzi pracujących na polu, a w tle – mechy. Okazało się, że autorem tych grafik jest polski artysta – Jakub Różalski. Po zapoznaniu się z mechaniką wiedziałem, że powinna się spodobać zarówno mi, jak i mojej żonie. Przekonanie jej do zakupu tego tytułu trochę trwało, ale w końcu znalazł się w naszej kolekcji. Czy jestem zadowolony z zakupu? Na to postaram się odpowiedzieć w dalszej części artykułu 🙂

Najpierw zasady – Scythe jest to gra euro, w której gracze kontrolują asymetryczne nacje i starają się zdobyć jak najlepszą pozycję ekonomiczną, aby na koniec gry zgromadzić jak najwięcej pieniędzy – punktów zwycięstwa. Gra ta łączy ze sobą różne mechaniki – można się tu dopatrzeć m.in. worker placement, area control, ukryte cele, czy zarządzanie surowcami. Gra trwa do momentu, aż jednemu z graczy uda się zdobyć sześć osiągnięć z dziesięciu możliwych (właściwie dziewięciu, bo jedno można zdobyć dwa razy):
– dokonanie 6 ulepszeń
– rozmieszczenie 4 mechów
– wzniesienie 4 budowli
– zwerbowanie 4 rekrutów
– posiadanie na planszy 8 robotników
– ukończenie i odkrycie 1 karty celu
– wygranie walki (do 2 razy)
– zgromadzenie 18 popularności
– zgromadzenie 16 punktów siły

W podstawowej wersji gry do dyspozycji mamy 5 stron konfliktu, każda z unikalną zdolnością, a do tego dobieramy planszetkę akcji, które również są asymetryczne. Na każdej z nich znajduje się pięć par akcji „górnych” oraz „dolnych”. Pary na każdej karcie są inaczej dobrane oraz różnią się kosztami. W swojej turze gracz wybiera jedną z tych par, po czym wykonuje akcję górną (zazwyczaj darmową lub o niskim koszcie), a następnie ma możliwość wydać surowce, aby wykonać akcję dolną.

Po zagraniu w tą grę po raz pierwszy, od razu wiedzieliśmy, że u nas zostanie – mechaniki, które lubimy (ta gra „wygryzła” ze stołu Terra Mystica), świetne grafiki oraz klimat o tym przesądziły.

Gier planszowych w klimatach egipskich jest dość dużo i dla mnie jako wielbiciela Egiptu rzec można każda z nich się podoba. Nie inaczej jest z Imhotepem. Tutaj każdy z graczy wciela się w tego wielkiego budowniczego z Heliopolisu.

Zadaniem naszym jest dostarczanie drogą wodną (sugeruję grać na niebieskim obrusie 😀 ) kamieni mających służyć do stawiania wspólnych budowli. Łodzi, którymi będziemy pływać, jest kilka rodzajów i są one dostosowane do przewożenia konkretnej ilości budulca (od jednego do 4), a to, którymi łodziami będziemy dysponowali w konkretnej turze, będzie wskazywała nam losowo wybrana karta. Brzmi banalnie, ale już samo załadowanie łodzi kamieniami może spowodować lekkie spięcia połączeń mózgowych, bowiem w jakiej kolejności ułożymy kamienie na łodziach, w takiej kolejności będą rozładowywane na poszczególnych placach budowy. To jeszcze nic, my sobie możemy planować jedno, a przeciwnik zdecyduje, że wybierze zupełnie inny plac budowy – taki, który jemu przyniesie więcej punktów. Jak wspomniałem, kolejność rozładunku kamieni jest istotna, bo ma to duży wpływ na punktację zarówno bieżącą, jak i końcową. Budowle, z jakimi przyjdzie nam się mierzyć to Świątynia, Obeliski, Grobowiec i ta, której nie mogło zabraknąć – Piramida. Opcjonalnie zamiast na budowę możemy udać się na targowisko, a co! Budowlańcowi też się należą jakieś przyjemności. Tam mamy do zgarnięcia karty specjalne, które albo dadzą nam punkty, albo jeszcze więcej punktów, albo specjalne przywileje, które umiejętnie wykorzystane dadzą nam… punkty… i tak sobie ładujemy, płyniemy, budujemy… a wszystko to będzie trwało 6 rund, po czym następuje finalne podliczenie punktów.

Gra całkiem dobrze wypada w składzie dwuosobowym (pomimo tego, że Imhotep wyłącznie na dwie osoby także został wydany), jak i na więcej osób. Nooo, może w obsadzie na cztery krzesła trochę długo trwa oczekiwanie na naszą kolej, ale takie sytuacje się zdarzają tylko w przypadkach, gdy nasi przeciwnicy mają zbyt długie przewody myślowe. To, o czym jeszcze warto pamiętać przed zakupem, po zakupie i przed otwarciem pudełka, co może wręcz przerazić. Wewnątrz jest więcej powietrza niż elementów i to przed wyjęciem „wypraski” – zaś po jej wyjęciu w pudle spokojnie zmieści się dodatek, minidodatki, Imhotep Duel i jeszcze kilka innych gier. Ale to jest tylko plusem… na wyjazd bierzemy tylko Imhotepa. A wewnątrz? – Splendory, Wirusy, Jaipury i inne zacne wypełniacze… czasu ;). Jednak niech to Was nie zraża – Imhotep jest tego wart.

Co to za gra? Najpierw zaczniemy od podstaw. Hero Realms jest grą typu deck building, czyli taką, gdzie gracze zaczynają rozgrywkę z takim samym zestawem kart, a dopiero w czasie rozgrywki personalizują swoje decki, dokupując nowe karty w poszukiwaniu niezwykłego silnika. I Hero Realms jest właśnie taką grą. Gra osadzona jest w świecie fantasy, a sama rozgrywka oparta jest na strategii i rywalizacji. Gra dobrze sprawdza się na dwie osoby, ale jest też możliwość rozgrywki do 4 osób.

Kto ci ją da? O Hero Realms można powiedzieć, że jest kopią gry wydanej przez tego samego wydawcę pod tytułem Star Realms. Różnica między tymi grami jest głównie w klimacie. Jedna jest w osadzona w świecie fantasy, a druga to kosmiczny sci fi. Wydawcą Hero Realms w polsce jest IUVI Games.

Jak w nią się gra? Każdy gracz dostaje 10 kart. Każda karta ma kilka podstawowych mechanizmów takich jak atak, złoto czy leczenie. Rozgrywkę gracze zaczynają z takim samym zestawem kart, a dopiero w trakcie rozrywki dokupuje się nowe, spośród czterech dostępnych frakcji: Gildia, Kult Nekrosa, Imperium, Dzicy. Każda frakcja ma trochę inną strategię gry i posiadanie kart jednej frakcji daje możliwość odpalenia dodatkowych zdolności, choć karty różnych frakcji można mieszać.

Jak się wygrywa? Celem gry jest odebrania wszystkich punktów życia bohaterowi przeciwnika, poprzez atakowanie (symbole ataku). Kto pierwszy pokona drugiego bohatera (wyzeruje jego życie), ten wygrywa. Kwestia odpowiedniego dobrania kart do swojego decku (a przynajmniej lepszego niż przeciwnik). Trzeba jednak pamiętać, że karty dostępne do zakupu są wybierane losowo.

Czy jest fajna? Hero Realms jest dynamiczną, niedługą grą, z elementami rywalizacji w niezłym klimacie. Grafika w grze jest spójna i bardzo ładna. Przez losowość kart jest ona regrywalna, a dzięki 4 frakcjom można próbować różnych strategii. Dodatkowo w polskiej edycji wyszło parę dodatków, takich jak talie bosa czy talie bohaterów, co dodatkowo odświeża grę.

* * *

Po więcej propozycji gier wydanych w 2016 roku zapraszamy do dzisiejszego wątku na naszej grupie FB: Na dzień doGRY, na doGRAnoc…

* * *

A oto nasze oceny w siedmiu wybranych kategoriach:

  • Interakcja – to oddziaływanie graczy między sobą; oceniamy ilość interakcji niezbędnych do rozegrania partii (niezależnie od ich charakteru – współpraca lub rywalizacja).
  • Rywalizacja – w jakim stopniu gracze rywalizują ze sobą bezpośrednio (walka) lub pośrednio (korzystanie ze współdzielonej puli).
  • Skomplikowanie – ocena złożoności mechanizmów w grze, ilości komponentów, interakcji i zależności między nimi.
  • Losowość – jak bardzo gra opiera się na szczęściu, a jak bardzo na planowaniu i strategii.
  • Klimat – w jaki sposób gra przenosi nas do fabuły nakreślonej przez twórców i jak atrakcyjna jest ta fabuła.
  • Wykonanie – jakość wykonania komponentów, grafika, dopasowanie warstwy wizualnej do tematu i klimatu gry.
  • Regrywalność – jak duża (a właściwie – mała) jest powtarzalność w grze; czy w grę można zagrać wielokrotnie nie odczuwając rutyny, powtarzalności schematów.

Dodaj komentarz