Kilka Fajnych Gier – rok 2009

To już dziesiąty odcinek naszego chronologicznego przeglądu planszówek wydanych po roku 2000. Dzisiaj przedstawiamy Wam kilka tytułów z roku 2009 – mamy nadzieję, że znajdziecie wśród nich przynajmniej jeden, który przykuje Waszą uwagę lub obudzi miłe wspomnienia i zachęci do ściągnięcia jej z półki i rozłożenia na stole. Miłej lektury!

Rum, cygara, salsa i oldtimery na drogach, a z drugiej strony ciągle żywa pamięć rewolucji, wieloletnia dyktatura, odcięcie od świata zewnętrznego i żmudnie odzyskiwane wolności obywatelskie czynią z Kuby nie tylko atrakcyjny cel podróży, ale i „wdzięczne” tło do książek, filmów, a także planszówek. Jedną z nich jest Hawana.

Fabularnie przenosimy się do czasów tuż po zakończeniu rewolucji i staramy się odbudować miasto, pozyskując w tym celu (niekoniecznie legalnie) niezbędne materiały budowlane (najłatwiej dostępny jest… gruz), pieniądze oraz robotników. Każdy budynek ma inny koszt i daje określoną liczbę punktów zwycięstwa.

Mechanika kręci się wokół kart, które musimy umiejętnie zagrywać aby osiągnąć jak największe korzyści, obronić się przed zakusami złodziei czy poborców podatkowych, czy też po prostu zagwarantować sobie ruch przed innymi. Każdy dysponuje takim samym zestawem 13 kart, które określają akcje, jakie możemy wykonać. Na początku rozgrywki wybieramy dwie i wykładamy zakryte przed sobą. Następnie gracze odkrywają karty, układając tę o niższej wartości przed wyższą i na tej podstawie ustala się kolejność graczy (w pierwszej kolejności patrzy się na pierwszą cyfrę, więc gracz, który dał 1 i 9, wykona akcje przed tym, który dał 2 i 3).

Od kolejnych rund wybiera się już tylko po jednej karcie, przykrywając nią jedną z wyłożonych, tak więc jedną akcję z poprzedniej rundy możemy powtórzyć w kolejnej albo wręcz możemy przez dłuższy czas trzymać jedną kartę i wymieniać tę drugą. Przykryta karta trafia na stos kart odrzuconych i można ją odzyskać, jak zostaną nam na ręce tylko dwie karty (wtedy odzyskujemy wszystkie) albo po zagraniu karty, która umożliwia wzięcie jednej z powrotem na rękę. Trzeba się nieźle nakombinować, przewidywać, co mogą zrobić inni i oczywiście dobrze byłoby pamiętać, co przeciwnikom już zeszło. A pilnować przeciwników zdecydowanie trzeba, bo gra toczy się szybko i przy chwili nieuwagi może się skończyć zanim się na dobre rozkręcimy.

Hawana była dla nas pozytywnym zaskoczeniem. Kupiliśmy ją głównie z ciekawości – między innymi dlatego, że zazwyczaj dobrze się u nas przyjmują gry od „Jaszczurek”, ale nie mieliśmy zbyt wielkich oczekiwań. Szkoda, że jest u nas tak mało znana. Jest świetna w swojej prostocie i przy minimum zasad daje bardzo dużą grywalność.

Jaipur to gra, którą poznałam i która zagościła na moim stole stosunkowo niedawno, i to jak na prawdziwego maniaka planszówek przystało – dzięki jakiejś promce. Jest to gra karciana dla dwojga z prostymi zasadami, a w dodatku nie zajmuje dużo czasu. Komponenty zamknięte są w małym pudełeczku, a wypraska pomaga utrzymać wszystko na miejscu. Można więc ją zabierać wszędzie.

Na początku każdy gracz otrzymuje pięć kart na rękę – jeżeli w początkowym rozdaniu otrzymaliśmy na rękę wielbłądy, to odkładamy je w zakryty stos – wielbłądy tworzą nasze stado; rozkładamy rynek – początkowy rynek składa się z 3 wielbłądów oraz dwóch losowych kart; obok stos zakrytych kart, z którego będziemy uzupełniać karty na rynku; żetony towarów, a żetony bonusowe układamy rodzajami w zakrytych stosach – instrukcja pięknie to obrazuje.

W trakcie naszej tury możemy:

  • wziąć kartę towaru z rynku (pamiętając, że limit kart na ręce wynosi 7) lub wziąć wszystkie wielbłądy z rynku – wówczas uzupełniamy rynek kartami z zakrytego stosu,
  • wymienić karty z ręki (min. 2), wielbłądy z naszego stada lub kombinację (karty z ręki + wielbłądy) na karty z rynku – wymiana 1 do 1,
  • wymienić karty na żetony towarów – pobieramy tyle żetonów, ile sprzedajemy kart, ale jeśli wymieniamy srebro, złoto lub diamenty, wymienić możemy minimum 2 karty.

Runda kończy się gdy wyczerpie nam się stos kart i nie będziemy mogli uzupełnić kart na rynku, lub jeśli wyczerpią się 3 stosy żetonów towarów, co zwykle następuje szybciej. Podliczamy wówczas punkty na żetonach, sprawdzamy również, kto miał większe stado wielbłądów. Wygrany otrzymuje tzw. żeton doskonałości, świadczący o zwycięstwie w danej rundzie.

I tak sobie rozgrywamy kolejną turę, aż do dwóch wygranych, czyli uzyskania dwóch żetonów doskonałości.

Gra jest przyjemna, dość szybka, nieco losowa, ale mam wrażenie, że tą losowością można trochę zarządzać. Ja ją bardzo lubię, więc polecam!

Gry z owocami w roli głównej mogą się podobać, szczególnie jak zamiast kostek surowców w pudełku znajdują się… drewniane znaczniki owoców. Tak właśnie jest w grze wydanej przez niemieckie wydawnictwo Hans im Glück.

Finca jest grą opartą na mechanice mankali ( o czym mogliście ostatnio u nas przeczytać). To gra o rolnikach pracujących na Majorce m.in. przy zbiorze owoców. Zbiory następują na skutek poruszania się naszymi robotnikami po łopatkach wiatraka. To, ile owoców zbierzemy w naszej kolejce, zależy od tego na którym polu łopatki się zatrzymamy i ilu w tym miejscu będzie robotników. Poza zbieraniem owoców, musimy je także przewozić do poszczególnych gmin – i to jest druga opcja do wyboru w turze. Gmin jest 10 a towar wieziemy do której lub których gmin chcemy, mając na uwadze to, że wozem przewieziemy maksymalnie 6 owoców.

Zapotrzebowanie w gminach jest różne i zmienne, na co wskazują wyłożone w stosach (po 4) żetony. Do jednej gminy należy dostarczyć tylko 1 cytrynę, do innej – 6 oliwek. Po dostawie z gminy zabieramy żeton owocu wskazujący ilość zdobytych PZ, a w zamian oddajemy drewniane znaczniki owoców do puli. Podczas gry mamy także dostępne żetony akcji (dany żeton można użyć jeden raz podczas gry), które pozwalają nam uzyskać bonusowe ruchy. Dodatkowy nagroda czeka na tego, kto dostarczy do dowolnych gmin jednorazowo 1, 2, 3, 4, 5 i 6 owoców.

Tak właśnie wygląda gra w Finkę. Przyjemnie, nie za ciężko, do rodzinnego pogrania idealnie się nadaje. Mapa Majorki oraz znaczniki owoców zdecydowanie cieszą oko i pomimo swoich lat gra jest w czołówce moich ulubionych. Nie dziwię się, że Finca znalazła się wśród nominowanych do Spiel des Jahres w 2009 roku, a tego roku towarzystwo było interesujące – Dominion, Pandemic czy Fauna.

Jednym z fajniejszych aspektów planszówkowego hobby jest możliwość grania z dziećmi. Nie tylko dla samej frajdy gry z dzieckiem, ale też z poczucia, że rośnie nam przyszły współgracz w ciężkie tytuły – o ile odpowiednio go do tego przygotujemy :). Starszą córkę zainteresowaliśmy grami już w wieku 3 lat – pierwszą grą było Dobble. Ta gra rodzicom po pewnej ilości partii zaczęła się już nudzić, dlatego jak tylko wypatrzyliśmy w księgarni Dzieci z Carcassonne, to długo nie zastanawialiśmy się nad kupnem (zwłaszcza że o zwykłym już gdzieś słyszeliśmy). Założyliśmy, że w końcu będzie coś ambitniejszego do gry z dzieckiem :).

Dużo się nie pomyliliśmy, bo sama gra jest bardzo podobna do popularnego Carcassonne, tylko trochę okrojona. Tutaj łączymy tylko drogi, a kolory odpowiednich dzieci, czyli graczy symbole pionków graczy, są już nadrukowane na kafelkach. Meeple natomiast dostawiane są dopiero wtedy, gdy droga, na której się znajdują, zostanie zamknięta. Tutaj także występuje pewna doza szacowania prawdopodobieństwa, ale jest odpowiednio dostosowana do maluchów. Przez dłuższy czas była to jedna z ulubionych gier mojej córki, ale już z niej wyrosła (teraz zagrywa się już w inne tytuły :)). Niestety młodsza córka jakoś do tej gry się nie przekonała, ale to może być wina tego, że obecnie mamy już znacznie bogatszą kolekcję gier dla dzieci. Choć myślę, że spróbujemy z nią jeszcze raz zagrać, bo tytuł ten raczej naszej kolekcji nie opuści.

Witaj drogi graczu, zostań chwilę i posłuchaj. Każda opowieść zaczyna się od historii, a w naszym przypadku jest to opowieść o grze Chaos w Starym Świecie. Zacznę od tego, że jest to gra osadzona w świecie Warhammera. Co to jest Warhammer? Dosłownie ujmując to „wojenny młot”, ale w tym przypadku jest to mroczny i złowrogi świat, stworzony przez brytyjską firmę Game Workshop, ale o tym kiedy indziej. Wracając do gry, to właśnie tam toczy się jej akcja, a my wcielamy się w jedno z mrocznych bóstw chaosu, które walczą między sobą o dominację na starym światem. Kto mógł stworzyć taką grę? Przybliżcie ucho… to Eric Lang, a kto był na tyle szalony żeby ją wydać… FFG.

Starczy tych słów wstępu, przejdźmy do konkretów, a mianowicie: co to za gra. Na początek powiem wam to, co powinniście wiedzieć. Na mapie tej gry, wyrysowanej na ludzkiej skórze, musisz kontrolować obszary, im więcej tym lepiej. Czym kontrolujesz zapytasz, a figurkami odzwierciedlającymi demoniczne istoty każdego z bóstw. Jak zdobywasz tereny? Właśnie przemieszczając te figurki. Jak zdobywasz figurki? Przyzywasz przy pomocy mocy, jak przystało na demony. Jak walczysz o tereny? Rzucasz kostką k6 za każdy atak jednostki. A i jeszcze jedno: gra jest asymetryczna, tzn. że każdy zaczyna z innymi cechami figurek, bóstwa i kartami czarów oraz mrocznych sił. Jakie karty? A te, które masz co rundę – zarządzasz nimi i wspomagasz się w podbojach. No dobra, a jak wygrać? Po pierwsze – obracając swój znacznik zagrożenia do pozycji wygranej, lub pustosząc (czyli niszcząc) 6 krain, ale wtedy liczymy punkty. Są jeszcze żetony oznaczające wpływ mrocznych bogów na odpowiednie krainy, aż do jej zniszczenia. Ale pamiętaj: oprócz innych bóstw czyhających na twoje tereny, utrudnieniem będzie sama ludność zamieszkująca te tereny – będzie nam przeszkadzała za pomocą kart zdarzeń i żetonów obrońców.

Dobra, starczy tych faktów. Teraz opowiem, co myślę o tej grze. Jest jedną z moich ulubionych gier. Dlatego mam ją w swojej kolekcji – i nie, nie oddam. Ma w sobie cechy, które bardzo mi się podobają w takich grach. A co dokładnie? Asymetryczność i rywalizację, planowanie, interakcję, elementy strategii, no i przede wszystkim klimat. Warhammer to świat, który jest mi dobrze znany zarówno z gier RPG, gier planszowych jak i komputerowych. Wykonanie gry jest niesamowite, a w swoim minimalizmie wystarczające żeby zapewnić klimat. Polecam każdemu – rozgrywka jest bardzo ciekawa i odzwierciedla klimat świata Warhammera.

* * *

Nasze zestawienie tutaj się kończy, jednak wspominamy rok 2009 przez cały dzień – zapraszamy na naszą grupę na FB: Na dzień doGRY, na doGRAnoc… i do podzielenia się Waszymi ulubionymi tytułami wydanymi w tym roku.

Dodaj komentarz