Kilka Fajnych Gier – o Niemczech

W naszej planszówkowej podróży, którą rozpoczęliśmy 2 tygodnie temu, zatrzymujemy się tym razem u naszego zachodniego sąsiada. Niemcy to kraj, który można z pewnością uznać za kolebkę nowoczesnych gier planszowych typu euro. O samych twórcach pochodzących stamtąd napiszemy więcej już za tydzień, dzisiaj natomiast skupimy się na grach, które pozwolą nam przenieść się w wyobraźni do niemieckich miast i miasteczek, lasów, pól i rzek. Członkowie naszej redakcji oraz nasz gość – Marcin „Pomimo” Szrama – mają dla Was cztery propozycje gier o Niemczech. Miłej lektury!

Co mają wspólnego słowa znanej piosenki Skaldów „Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie” z Niemcami i grami planszowymi? Kawał dobrej historii i kawał dobrej zabawy. A przede wszystkim Thurn und Taxis.

To sławne nazwisko niemieckiej rodziny książęcej dało tytuł jednej z najbardziej znanych niemieckich eurogier. Wydana pierwotnie przez Hans im Glück w roku 2006 Thurn und Taxis Andreasa Seyfartha i jego żony Karen pojawiała się potem w Polsce pod tytułem Cesarski kurier – ostatnio w dystrybucji wydawnictwa Bard, wcześniej w dystrybucji Albi. Jeśli będziecie szukali gry, to na planszówkowych bazarkach czasem się te edycje pojawiają. Ja – pozwolicie – skoro trzymamy się tematu Niemiec, pozostanę przy oryginalnym tytule.

Thurn und Taxis tematyzuje historię rozwoju sieci pocztowej w nowożytnej Europie. A sięga ta historia końca XV w., gdy Franz von Taxis zdobył u cesarza Maxymiliana I kontrakt na dostarczanie poczty między jego rezydencjami w Innsbrucku i Brukseli. Urząd poczmistrza – najpierw cesarskich Niederlandów, a potem Rzeszy Niemieckiej – stał się w tym rodzie dziedziczny. Von Taxis awansowali do tytułu barona, potem hrabiego, w połowie XVII wieku zmienili nazwisko na Thurn und Taxis i pod tym już nazwiskiem doczekali się miana książąt.

Tło gry Seyfarthów dotyka właśnie tego czasu. Jako gracze wchodzimy w rolę twórców szlaków pocztowych i walczymy o to, o co w typowych eurograch zawsze się walczy… o punkty zwycięstwa. W tym celu budujemy za pomocą kart trasy, aby potem w odpowiednim momencie przenieść je na planszę-mapę, gdzie rozstawiamy swoje placówki pocztowe, dążąc do przejęcia żetonów punktacji.

Najpiękniejsza w Thurn und Taxis jest elegancka niebanalność rozgrywki przy dużej przystępności reguł. To powoduje, że gra jest wspaniałą propozycją na początek przygody z planszówkami – bez problemów zagrają w nią nawet osoby-do-tej-pory-w-nic-niegrające.

Sam rdzeń zasad jest prosty: W swojej turze musimy najpierw dobrać 1 kartę z odkrytej puli lub zakrytego stosu, następnie dołożyć 1 kartę do naszej trasy, a na koniec możemy zdecydować o jej zakończeniu i punktowaniu.

Cudność Thurn und Taxis tkwi w sytuacjach, w jakich stawia nas gra. Ciągle chciałoby się coś więcej, a zwykle nie można wszystkiego. Do tego te nasze trasy – zwykle dobrze budować je jak najdłuższe, bo wtedy szybciej zapełniamy naszymi pionkami planszę, czyli potencjalnie zdobywamy więcej warte żetony punktów (za zajęte regiony czy za długość trasy) oraz sprawniej pozyskujemy coraz to wyżej punktowane karty powozu. Ale uwaga! Jeśli zdarzy się, że w którejś rundzie nie jesteśmy w stanie dołożyć pasującej karty, musimy całą mozolnie budowaną trasę po prostu zlikwidować.

Na szczęście Seyfarthowie zadbali, żeby ta karna opcja nie zdarzała się nazbyt często. Dodali do gry opcje pomocników. W każdej swojej turze możemy skorzystać z usług jednego z urzędników. Kierownik poczty pozwala nam dobrać dwie karty zamiast jednej, zarządca czyści pulę odkrytych kart i udostępnia nam świeżą, pocztylion daje dołożyć dodatkową kartę do trasy, a kołodziej pozwala wziąć większy powóz, niż ten, na jaki zasłużyliśmy ukończoną właśnie trasą.

Rozgrywka przy Thurn und Taxis toczy się wartko i mimo, że temat jest przydany – jak to w eurograch bywa – właściwie tylko po to, żeby uzasadnić taki a nie inny koncept reguł, czujemy się cały czas zaangażowani i rozemocjonowani.

Niby nie ma tu jakiejś wyraźnej interakcji między graczami, bo każdy buduje sobie, ale mimo wszystko gra potrafi budować atmosferę rywalizacji. Czasem widzimy, co zbierają inni i możemy z lekka pokrzyżować im plany. Na pewno zaś stale ścigamy się z konkurentami o punkty, starając się najoptymalniej ujarzmić przestrzenie na mapie cesarstwa i losowość talii.

Thurn und Taxis to niezaprzeczalna klasyka niemieckiej sceny planszówkowej, ale taka klasyka dla polskich graczy urocza i przyjemna – i to nie tylko z powodu grafik, za którymi stoi kolejna legenda niemieckiego rynku gier planszowych, Michael Menzel.

Długo się zastanawiałem, o czym Wam opowiedzieć w tym temacie niemieckim, w zanadrzu mam zawsze gry swoich ulubionych autorów: Schachta, Schlegela i kilku innych, ale skoro – jak przypomina choćby tytuł jednego z dwóch pudełkowych dodatków do Thurn und Taxis – Alle Wege führen nach Rom (Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu), to chyba też nie takie ważne, czy wsiąknięcie w temat niemieckich produkcji przez tę czy inną grę, co bardziej, żeby Was czy Waszych współgraczy umiało nimi zainteresować coś naprawdę po niemiecku solidnego. Thurn und Taxis to dobry wybór na taki tematyczny wybór.

Do tego na planszy pojawia się – wówczas w zaborze pruskim, a dziś znowu nasza polska Łódź – więc i ten listonosz po jakichś miłych nam szlakach jedzie.

MARCIN „POMIMO” SZRAMA – nauczyciel języka niemieckiego i historii, animator gier planszowych (założyciel dwóch klubów: „Graczyn” i „Zagraj”), recenzent i bloger (Zagramy), założyciel i animator grupy na FB „Kluby Gier Planszowych”, twórca i koordynator dorocznej akcji „Pakiety Noworoczne” promującej kluby gier w społeczności lokalnej.

Szkło to fascynujący materiał – jednocześnie kruche i twarde, niekiedy tak przejrzyste, że wręcz niezauważalne, a czasem kolorowe i ułożone w fascynujące wzory na witrażach. Wytwarzanie szkła znane było już od starożytności, jednak w Europie na szerszą skalę zaczęło być wykorzystywane w XIII wieku, w pierwszej kolejności głównie przy budowie kościołów i bogatszych rezydencji, a od XVI wieku produkowano je już na codzienne potrzeby.

700 lat temu w lasach wschodniej Bawarii zaczęły na szeroką skalę powstawać niewielkie huty szkła. Ówczesna technologia produkcji wymagała zużycia dużych ilości drewna, co początkowo wszystkim było na rękę, gdyż wspomagało rozwój miast i wsi. Jednak z czasem postępujące wylesianie ostatecznie w XIX stuleciu przyczyniło się do upadku leśnych hut szkła. Obecnie Szklany Szlak (niem. Glasstraße) to trasa turystyczna, na której możemy odwiedzić pozostałości dawnych manufaktur, w poświęconych tej tematyce muzeach dokładnie poznać „szklaną historię” regionu, a w istniejących po dziś dzień zakładach przyjrzeć się pracy dmuchaczy, szlifierzy czy przeróżnych artystów zajmujących się wytwarzaniem przedmiotów ze szkła.

Gra Szklany Szlak nawiązuje nie tylko do produkcji szkła, ale również cegieł, których wytwarzanie znacznie ułatwiło i przyśpieszyło wymyślenie pieców pierścieniowych, licznie powstających także i w bawarskich lasach. Każdy z graczy na początku gry otrzymuje planszę pokrytą w większości lasami oraz drugą, z dwoma kołami (kieratami) – do wyrobu szkła i cegieł.

Celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów zwycięstwa z budynków, które budujemy przy pomocy wytworzonych przez nas cegieł i szkła, a także pozyskanych na naszych obszarach drewna i gliny. Czasu jest mało – gra toczy się przez cztery etapy, z których każdy składa się z trzech rund pomocników.

Na początku etapu potajemnie decydujemy, z pomocy których pięciu (z 15 dostępnych) pomocników chcemy skorzystać. Umożliwiają nam oni kupno budynków oraz pozyskiwanie surowców – wymaganych do produkcji szkła piasku, drewna i wody, potrzebnej w produkcji cegieł gliny, a także obecnych na obu kieratach węgla i żywności.

Po fazie wyboru każdy z graczy zagrywa jedną z kart pomocników zakrytą przed siebie, po czym kolejno (od gracza rozpoczynającego) pomocnicy są odkrywani. Każdy pomocnik może nam dać dwie akcje, ale tylko pod warunkiem, że w momencie jego odkrycia żaden inny gracz nie ma na ręce takiej samej karty. Jeżeli ktoś ma taką kartę na ręce, musi ją od razu zagrać poza swoją turą. W takiej sytuacji wszyscy gracze, którzy w tym momencie tę kartę zagrali, muszą wybrać jedną z przedstawionych akcji i ją wykonać. Idealna dla nas sytuacja występuje wtedy, kiedy zagrywamy karty, których nikt inny nie ma na ręce, a z kolei inni gracze zagrywają to, co my mamy, dzięki czemu możemy wykonać dwie akcje dodatkowe i w pełni wykorzystać potencjał wybranych kart.

Wszystkie pozyskane surowce oznaczamy przesuwając znaczniki na naszych kieratach. Jeśli w którymś momencie pole oznaczające 0 zasobów stanie się puste, kierat automatycznie się przesuwa i dzięki temu powstaje szkło lub cegły. Zazwyczaj jest nam to na rękę, ale jeżeli nie przemyślimy tego do końca, może się okazać, że zabraknie nam surowców do wykonania jednej z zaplanowanych akcji, bo właśnie niechcący przerobiliśmy je na szkło.

Szklany Szlak to naprawdę godna uwagi gra Uwe Rosenberga – zarówno mechanizm wyboru pomocników, jak i produkcja przy pomocy kieratów stanowią ciekawą odmianę w stosunku do rozmieszczania pracowników, do którego przyzwyczaił nas w większości swoich gier. A z kolei planując podróże zagraniczne, warto zainteresować się malowniczym szlakiem w Bawarii, który poza możliwością poznania tajników produkcji szkła oferuje nam przede wszystkim piękne widoki.

W 854 roku nastąpiła pierwsza wzmianka o mieście. W 1184 miasto zyskuje status wolnego miasta Rzeszy. W 1377 roku następuje rozpoczęcie budowy słynnej katedry Ulm. To tylko początek historii miasta. O paru wydarzeniach z przeszłości miasta i leksykonie (m.in. Orlim Bastionie, potyczkach rybaków i patrycjuszach) przeczytacie w Kronikach Ulm – książeczce dołączonej do gry o tym samym tytule. Ulm, to jedno z niemieckich miast, które zostało przedstawione za pomocą gry planszowej. Duża plansza, podzielona na dzielnice, a te na północne i południowe, Katedra Ulm, górująca nad miastem, potomkowie, herby miejskie, doki przeładunkowe przy Dunaju, karty handlowe i karty kroniki, żetony katedry i wróble. Czegoż to nie ma w tej grze!

Plansza zajmuje sporo miejsca, ale to ona jest naszym miejscem gry. A co możemy zrobić, zależy od miejsca umieszczenia żetonu akcji. Jest to jedyna znana mi gra z takim specyficznym sposobem pozyskiwania akcji. Pole 9×9 wypełnione jest w sposób losowy żetonami akcji. Gracz losuje z woreczka żeton akcji i wpycha go do szachownicy, wypychając tym samym skrajny żeton. W ten sposób zyskuje trzy akcje do wykonania z rzędu, do którego dołożył swój żeton.

Cała gra trwa 10 rund i jak to w grach euro, mierzymy się w krótką kołderką to znaczy chcemy wykonać wiele rzeczy, ale nie wszystko zdołamy w zaplanowanym czasie. Choć z wykonywania akcji zawsze możemy zrezygnować, czasami i tak będziemy mieć mniej możliwości ich wykonania. Może się okazać, że nie będziemy mieli odpowiednich zasobów na ich wykonanie, pola do umieszczenia pieczęci będą zajęte lub ruch naszego stateczku pozbawi nas dostępu do jakiejś dzielnicy.

W grze jest pięć rodzajów żetonów: pobrania monety, czyszczenia czyli pobrania wypchniętych z szachownicy żetonów, akcji karty (można zakupić kartę w zamian za posiadane żetony akcji lub zagrać kartę z ręki), akcji barki czyli przesunięcia stateczku na Dunaju na następne wolne pole i akcji pieczęci czyli za opłatą umieszczenia dysku pieczęci na niezajętym polu w dzielnicach, pomiędzy którymi aktualnie stoi barka. Należy z rozmysłem wykonywać akcje, gdyż po przesunięciu barki akcje z wcześniejszych dzielnic stają się niedostępne. Oczywiście wybór rzędów do akcji też mamy ograniczonych do tych, w których jest wolne pole na wypchnięcie żetonu. Nie jest więc to wszystko takie proste.

A co w grze robią wróble? Te małe, niepozorne ptaszki pozwalają na wymianę wylosowanego z worka żetonu, który będziemy dokładać do szachownicy, na jeden z widocznych żetonów w dokach. Pozyskanie wróbli nie jest łatwe, ale gdy ma się odpowiedni herb i wypchnie się żetony na odpowiednie pole, wróble same do nas lecą.

Punktuje się zarówno w trakcie rozgrywki, jak i na koniec gry. Karty, pieczęcie, herby miejskie i potomkowie obdarzą nas punktami w trakcie ich pozyskiwania. Na koniec gry liczymy wróble, sprawdzamy karty zagrane do naszego obszaru i patrzymy na pozycję naszej barki na rzece.

Gra nie jest trudna, ale wymaga strategicznego myślenia, odpowiedniego wykonywania akcji i planowania. Warto przed rozgrywką zapoznać się z Kroniką Ulm, w której opisano specyfikę kart, dzielnic miasta, herbów, doków przeładunkowych i żetonów katedry. Ulm jest porządnie wykonany, rozgrywka satysfakcjonująca i aż żal, że gra u nas nie zdobyła należytego rozgłosu. A dodatkowo można ją w promocji nabyć za niewielkie pieniądze. Nie przechodźcie więc koło niej obojętnie.

Wsiąść do Pociągu to marka, której miłośnikom planszówek nie trzeba przedstawiać. Świetny familijny tytuł, genialny w swojej prostocie, idealna „pierwsza gra” wprowadzająca coraz to kolejne osoby w nasze hobby.

Oryginał gry umiejscowiony był na mapie Stanów Zjednoczonych, jednak w miarę upływu lat wydawane zostawały kolejne mapy, a także pełnoprawne, samodzielne warianty, pozwalające nie tylko na budowanie swoich tras w innych stronach świata, ale również wprowadzające dodatkowe zasady do podstawowych reguł gry.

I tak we Wsiąść do Pociągu: Niemcy dochodzi nam dodatkowe źródło punktów na koniec gry, a mianowicie – pasażerowie. Podczas przygotowania planszy umieszczamy w każdym mieście pewną liczbę losowo dobranych pasażerów (w 6 kolorach). Ilekroć ułożymy trasę łączącą 2 miasta, możemy zabrać po jednym pasażerze z każdego z nich (o ile będzie jeszcze tam jakiś podróżny). Na koniec gry gracze, którzy mają najwięcej meepli w danym kolorze, punktują dodatkowo.

Zmienia to trochę dynamikę gry oraz priorytety – odtąd krótkie trasy nie są już tylko stratą czasu, ale mogą stanowić istotne źródło punktów, zwłaszcza na początku rozgrywki.

Cała reszta to dobrze nam znany set collection – zbieramy zestawy kart w jednym kolorze, dzięki którym będziemy mogli tworzyć trasy kolejowe i realizować nasze „bilety”, czyli sekretne zadania osobiste. Jak tego nie lubić? 😉

* * *

To wszystkie nasze propozycje na dzisiaj. Zapraszamy na naszą grupę na Facebooku – Na dzień doGRY, na doGRAnoc…, gdzie z pewnością znajdziecie chętnych, by podyskutować na temat planszówek o Niemczech.