Kilka Fajnych Gier – dziwne słowa

Dzień Agugaga, który przypada na 9 czerwca, do jedno z najdziwniejszych świąt. Nazwa nawiązuje do pierwszych słów wypowiadanych przez niemowlaka a także nieporadnych prób porozumienia się w obcym języku podejmowanych przez osoby początkujące. W niektórych grach również spotykamy się z dziwnymi słowami czy wykrzyknieniami, co do których nie zawsze wiadomo, co oznaczają.

Ostatnio w moim domu rządzi Król Ozo. Nie zapomnę pierwszej soboty po tym, jak moja córka dostała tę grę. Rano przychodzi do mnie i pyta „Zagramy w Ozo?”. Ja nie otwierając oczu mamroczę, że przecież jest sobota i mieliśmy spać do oporu, a ona na to „Ale mami, już jest opór!”. Cóż było robić…

To jedna z tych gier, na które nie zwraca się zazwyczaj uwagi, ale wystarczy raz zagrać z dzieciakami i od razu się wciągają. Gra jest minimalistyczna – płócienna mata (służąca również do przechowywania całości oraz 14 sznurków różnej długości. Na jednym końcu znajduje się przezroczysty koralik (zwany w grze kryształem), a na drugim koralik w jednym z 14 kolorów. Zasady są banalne. Jeden z graczy bierze do ręki wszystkie sznurki mniej więcej w połowie, a następnie wymienia nazwę jednego z kolorów i upuszcza całość na matę. Celem graczy jest wydobycie z plątaniny sznurka z zakończeniem w wymienionym kolorze, trzeba to jednak zrobić chwytając za kryształ. Oczywiście łatwo tutaj o pomyłkę. Jeżeli nikt nie trafił na prawidłowy, sznurek zdobywa osoba, która wyciągnęła najdłuższy. Żeby ostatni gracz nie analizował w nieskończoność plątaniny, pozostali uderzają dłońmi w stół i wołają O-zo! O-zo! O-zo! Jeżeli spóźnialski nie złapie żadnego sznurka zanim przebrzmi to trzecie Ozo, traci swoją szansę.

Gdy na środku zostanie tylko 5 sznurków, wszyscy łączą to, co zdobyli w ciągu rozgrywki i wygrywa gracz, którego sznur jest najdłuższy.

Grę można urozmaicić podając zamiast koloru „antykolor” (np. „antyróżowy”) – wtedy liczy się dowolny sznurek poza tym z różową końcówką. W domu najczęściej gramy w mix, czyli osoba trzymająca sznurki sama wybiera, czy krzyczy dowolny kolor, antykolor czy po prostu „najdłuższy!”.

Czy wyobrażaliście sobie jak mogłaby wyglądać wieczorna dyskusja jaskiniowców? Mimo braku jakiejkolwiek wiedzy na temat sposobu porozumiewania się ludzi pierwotnych w naszej świadomości zakotwiczyło się kilka fraz, które umownie traktujemy jako ich język. Jednym z takich zawołań jest UGA BUGA! Taki też tytuł nosi gra, którą chciałbym Wam dzisiaj zaproponować.

W grze, która przeznaczona jest dla 3-8 jaskiniowców, wcielamy się w członków starszyzny plemiennej z epoki kamienia łupanego. Będziemy ekspresyjnie dyskutować, aby wybrać przywódcę naszego plemienia. Całość rozgrywki opiera się na kartach, na których mamy zapisane słowa w języku jaskiniowców oraz rysunkami z tymi słowami powiązanymi. I tak mamy np. BI – czyli pszczołę, YANKA – to oczywiście gatunek bawoła, GRRR – jakże by inaczej – pierwotna odmiana zająca, czy HU – tak, tak – to księżyc!

Każdy z graczy otrzymuje 3 z 52 kart i trzyma je awersami do dołu przed sobą (nie patrząc na nie wcześniej). Gracz rozpoczynający – a jest nim (sprawa oczywista!) ta osoba, która najlepiej naśladuje mamuta – wykłada jedną ze swoich kart na środek, wypowiada słowo, które się na niej znajduje i wskazuje osobę, dopuszczając ją do głosu, wykrzykując przy tym HA! Każda następna osoba musi spamiętać całą sekwencję słów z kart już zagranych na środek i wskazać następną osobę. Runda może się skończyć na 2 sposoby: po pierwsze, któryś z jaskiniowców pomieszał sekwencję słów i któryś ze współplemieńców oskarżył go o to wykrzykując UUUUUU! Jeśli oskarżenie było prawdziwe jaskiniowiec z zawodną pamięcią zgarnia wszystkie zagrane karty jako swoje punkty karne, a jeśli oskarżenie było bezpodstawne, to oskarżyciel zabiera karty. Drugą sytuacją, w której może dojść do zakończenia rundy jest moment, gdy któryś ze starszyzny plemiennej zagrywa swoją ostatnią kartę, wypowiada bezbłędnie cały zestaw pierwotnych słów z kart na środku i zakończy swój wywód stanowczym okrzykiem UGA BUGA! W tym momencie reszta plemienia zostanie obdarowana przez tego osobnika kartami ze środka stołu (oczywiście kamiennego) oraz wszystkimi kartami karnymi, które wcześniej zdobył ów dyskutant. Nowa runda, to nowe rozdanie kart, a gra trwa do momentu, aż skończą się karty w stosie dobierania. Jaskiniowiec z najmniejszą liczbą karnych kart zostaje wodzem plemienia… No chyba, że oberwie maczugą i będzie musiało dojść do następnej rady plemiennej.

Przy odrobinie klimatu i zaangażowania aktorskiego współgraczy możemy doświadczyć czegoś niesamowitego. Rozgrywka brzmi faktycznie jak rozmowa jaskiniowców, która przetykana jest gestami, takimi jak wystawianie języka, czy uderzanie pięścią w stół, a przede wszystkim salwami śmiechu.

Gier z wykorzystaniem puzzli-wielokątów nie brakuje: Patchwork, Park niedźwiedzi, Ogródek… żeby wymienić te najbardziej znane. To dość spokojne gry, w których namysł nad odpowiednim doborem kafelka ma znaczenie. 

Zupełnie inaczej jest z Ubongo. Tutaj zmieszczenie puzzli na planszetce to wyścig, a punkty otrzymuje ten, kto wykrzyknie „Ubongo”!, co prawdopodobnie znaczy w jakimś języku „udało mi się upchnąć moje płytki, chociaż wydawało się to niemożliwe – patrzcie i płaczcie!”, albo coś podobnego…

Gra jest szybka, dynamiczna – każda siatka jest inna, a dodatkowo każdą da się ułożyć na sześć różnych sposobów (losujemy zestaw 3 lub 4 puzzli na początku rundy). 

Warto nadmienić, że Ubongo sprawdzi się również jako łamigłówka solo, ponieważ bezpośrednia interakcja między graczami tutaj nie występuje.

* * *

Tak wyglądają nasze propozycje. Jak widać, gier, w których występują dziwne słowa, nie brakuje. Wprowadzają często element humorystyczny, rozładowują sytuacje stresowe i sprawiają, że długo o tych tytułach pamiętamy.

Na naszej grupie FB – Na dzień doGRY, na doGRAnoc… – poszukamy kolejnych. Zapraszamy do wzięcia udziału w naszej zabawie.

Dodaj komentarz