Kilka Fajnych Gier – dla dzieci
Dzień Dziecka to bardzo dobra okazja na przedstawienie gier do spędzenia czasu z najmłodszymi. Wspólna zabawa to okazja do zbudowania dobrych relacji i podarowania sobie nawzajem cennych wspomnień na całe życie. Skorzystajmy z tego. W naszym zestawieniu znajdziecie te tytuły, które będą stanowić rozrywkę nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych, którzy usiądą z nimi do planszy.


Oferta gier planszowych dla dzieci stanowi największą część rynku gier planszowych w Polsce. Nic dziwnego, że trudno poznać ją całą i znaleźć w tym bogactwie coś dla siebie. Tym bardziej, że – nie oszukujmy się – poziom gier jest naprawdę różny.
Są jednak takie pozycje, które się wyróżniają na tle innych – opowiem Wam dzisiaj o dwóch takich, które zostaną u mnie nawet mimo chwilowego braku odpowiednich wiekowo graczy.
Pierwsza z nich to przesympatyczna gra wydawnictwa Nasza Księgarnia „Kociaki łobuziaki”, która przyciąga wzrok już samym wykonaniem, a rozgrywka oferuje nowatorskie podejście do gier zręcznościowych. W grze staramy się sprawnie operować sznureczkiem, żeby zdobyć jak najwięcej żetonów zabawek. Wydawało mi się na początku, że będzie to propozycja nastawiona na dziewczynki, ale wielokrotnie grałam z chłopakami i też mieli radość z rozgrywki. Dzieci naprawdę chętnie do niej wracają.


Druga moja propozycja to gra wydawnictwa Egmont „Młodzi czarodzieje”, która pojawia się we wszystkich moich polecajkach dla dzieci, ponieważ wcale się nie”starzeje”. To gra kooperacyjna, więc odpada odwieczny problem nieradzenia sobie z przegraną. W grze staramy się zrealizować swoje marzenia o czarach i czarodziejskich umiejętnościach, żeby je zdobyć staramy dostać się do szkoły magii. Naszą drogę pokonujemy wspólnie zapamiętując symbole na ścieżce. Całości dopełnia dosłownie pędzący za nami duch: spotkanie z nim oznacza porażkę. Grze towarzyszą spore emocje szczególnie na ostatniej prostej do szkoły, czyli na schodach, gdzie możemy już liczyć wyłącznie na swoją pamięć! Ja zawsze chętnie do niej wracam i świetnie się przy niej bawię.
KAROLINA CZAJKA – pedagog, od wielu lat pracuje z dziećmi, początkowo w szkole, a później prowadząc autorskie zajęcia dla najmłodszych. Prowadzi kursy dla rodziców oraz stronę poświęconą pracy z dziećmi – Dwulatkowo. Z jej pomysłu zrodziła się inicjatywa „Czelendż ocalić od zapomnienia” przekształcona następnie w „GRAnatowa czelendż„. Karola pasję do gier planszowych dzieli z mężem Kubą. Wspólnie założyli GRAnatową, gdzie popularyzują granie w ramach spotkań klubu gier planszowych – w tym specjalne dla dzieci oraz dla seniorów – jak również poprzez liczne maratony (Nocne Gier Granie) i zloty planszówkowe (tak zwane Pitucony). Karolę z Kubą można zobaczyć w cyklu „Małżeńskie Rozmówki na temat Planszówki”.


Nasze dzieciaki nie mają wyjścia i grają w różnorodne gry. Jeśli jednak chodzi o ich preferencje, zazwyczaj trudno znaleźć coś, co zadowoli wszystkich. Syna najłatwiej przyciągnąć tematyką kosmiczną (szczególnie nawiązującą do Gwiezdnych Wojen) i dużym polem do negatywnej interakcji, córka natomiast lubi wszelkie kooperacje, gry na skojarzenia oraz tworzenie historii. Oboje lubią gry na refleks i spostrzegawczość, ale jeżeli próbujemy grać w nie rodzinnie, to dla mnie i męża oznacza to refleksję o nieuchronności starzenia
Wspólnym mianownikiem okazał się Dr Eureka. Każdy z graczy dysponuje trzema fiolkami oraz sześcioma kulkami (po dwie w każdym z trzech kolorów). Po odsłonięciu karty z układem kulek w probówkach wszyscy równocześnie starają się „przelewać” elementy z jednej fiolki do drugiej, aby odwzorować narysowany układ szybciej niż inni. Nie można przy tym dotykać kulek rękami. Kto jako pierwszy skończy, krzyczy EUREKA! i jeśli nie zrobił błędu, zdobywa kartę. Wygrywa osoba, która najszybciej zbierze pięć kart. W grze poza refleksem i zręcznością przydaje się również umiejętność logicznego myślenia, żeby jak najefektywniej przelewać mikstury i nie robić niepotrzebnych ruchów. Dzięki temu szanse w rodzinie są w miarę wyrównane. Rozgrywka nie zajmuje zbyt dużo czasu, więc bez problemu można rozegrać kilka partii albo zdecydować się na granie jako przerywnik między innymi zajęciami.
W instrukcji jest przewidziany jeszcze wariant zaawansowany, w którym najpierw gracze licytują się deklarując, w ilu ruchach wykonają zadanie. Jako pierwszy szansę na zdobycie karty ma ten, kto powiedział najmniej. Nam jednak podstawowy wariant póki co dostarcza dużo frajdy.


Dzieci w naturze mają chęć ruszania się: biegania, skakania, wspinania. Uwielbiają rywalizację: kto wyżej, kto dalej, kto więcej razy. Sprawdzają, na co pozwalają im rodzice i lubią przekraczać granice, żeby zobaczyć co się stanie. Wszystko to znajdziemy w grze Nogi za pas! wydawnictwa Nasza Księgarnia – gry.
Nogi za pas! to wyścig, ucieczka, sprawdzenie jak nam pójdzie, gdy podkradliśmy smokowi złoto. Wcielamy się w rycerzy, którzy do złudzenia przypominają biegające króliki. Wykradzione smokowi złoto musimy jak najszybciej dostarczyć do zamku, do księżniczki. No, prawie najszybciej. Bo tu ten, kto pierwszy wejdzie do zamku, okrywa się wstydem, jest tchórzem i nie zdobywa przywilejów. Następni rycerze są za to obdarzani laurami. Ale podium jest tylko dla 3 śmiałków, więc należy się spieszyć, tyle, że z godnością. A smok depcze nam po piętach…
Każdy gracz kieruje trzema rycerzami i stara się ich dostarczyć do zamku tak, aby zdobyć punkty. W ruchu naszych śmiałków pomagają nam specjalne kości. Niestety smok również się porusza i stara się schwytać dzielnych rycerzy. Czasami się mu to udaje i taki śmiałek odpada z gry. Na torze ruchu znajdują się też żetony, które po podniesieniu dostarczą zdobywcy dodatkowe punkty na koniec gry. Wyścig jest dynamiczny, dostarcza wielu emocji, świetnie przy nim bawią się i dzieci, i dorośli. Gra ma piękne figurki rycerzy i dużego czerwonego smoka. Całość robi wrażenie i sprawia, że chętnie zasiada się do tej gry. Na Dzień Dziecka, jak i na każdą inną okazję, a nawet do grania na co dzień – gra jest wyśmienita i gorąco ją polecam.


Mamy w domu czwórkę dzieci – od 3 do 13 lat, więc tytułów na wspólne granie praktycznie nie ma. Jednak jest pewien tytuł, który daje frajdę każdemu, łącznie z nami – rodzicami. Pingwin na lodzie (recenzowany już przez nas kiedyś, w zamierzchłych czasach…) to bardzo wciągająca zabawka, posiadająca dostateczną ilość zasad, żeby można było ją nazwać grą. Na wiszącej planszy zbudowanej ze ściśniętych ze sobą klocków stawiamy figurkę pingwina i uderzamy młoteczkiem, wybijając na zmianę klocki. Każdy ubytek osłabia konstrukcję. Ten kto sprawi, że pingwin spadnie, przegra.
Gra jest zrobiona tak przemyślnie, że oprócz dostarczania sporej dawki dobrej zabawy, posiada również walory edukacyjne – naprężenia między klockami wynikają z praw fizyki, więc wybijanie klocków to nie push-your-luck, ale planowanie i obliczanie. Oczywiście młodsi mogą radośnie tłuc w przypadkowe bloczki, ale i oni zorientują się po jakimś czasie, że ich wybory mają znaczenie.
Trochę nauki, mnóstwo zabawy – brzmi jak przepis na idealną grę dla dzieci, nieprawdaż? 😉


Moja córka, kiedy weszła w świat gier planszowych – chciała stworzyć własną grę. Pewnie wiele dzieci tak ma. Łapią bakcyla i pstryk… włącza się kreatywność. Burza mózgów, kredki, papier i do boju!
Dzisiaj chciałbym Wam zaproponować grę, która została zaprojektowana przez 6-latkę – Śpiące Królewny. Tę karciankę znamy już od kilku lat. Pokazywałem ją i tłumaczyłem niezliczoną liczbę razy – zarówno w domu, jak i na różnych spotkaniach z grami. Obserwując odbiór jej przez dzieci (i nie tylko) stwierdziłem, że nie może jej zabraknąć w naszym małym zestawieniu z okazji Dnia Dziecka.
Talia kart kryje w sobie Królewny, które zapadły w błogi sen oraz Książęta, którzy zrobią wszystko by je obudzić. Mamy Rycerzy, którzy odbywają wyprawy do innych Królestw, aby porwać obudzoną białogłowę. Nie może zabraknąć smoków broniących królestwa przed atakami rycerzy. W tej bajce jest również odrobina magii w postaci eliksirów, które mogą na powrót uśpić Wasze królewny, ale nie bójcie się, ponieważ, jeśli akurat przypadkiem posiadacie różdżkę wróżki chrzestnej… żaden eliksir nie zadziała!
Zasady są proste – 12 królewien układamy na środku stołu rewersami do góry. Z 5 kart trzymanych w dłoni zagrywamy kartę lub karty, aby aktywować konkretną akcję, albo dobrać nowe. Oprócz kart, które zagrane dają jakiś efekt, mamy karty z cyframi, których celem jest rozrzedzenie talii, aby nie tak łatwo było dostać karty z akcjami. Tutaj wkrada się ciekawy zabieg pozbywania się kart numerycznych, ponieważ dzięki prostej arytmetyce możemy odrzucić w jednej turze kilka niechcianych kart.
Śpiące Królewny są szybkie, mają w sobie dużą dozę interakcji, która jest świetnie odbierana przez dzieci (szczególnie, kiedy mogą do królestwa Taty wysłać rycerza, aby wykradł wysoko punktowaną królewnę), uczą podstawowych matematycznych obliczeń. Cóż chcieć więcej? Chwytajcie karty i zanurzcie się w tym wykreowanym przez 6-letnią Mirandę świecie. Zapewniam, że przeżyjecie w nim niejedną przygodę!
* * *
I to wszystkie nasze propozycje na dzisiaj. Mamy nadzieję, że znajdziecie wśród nich kilka ciekawych pomysłów na zabawę z Waszymi pociechami. Zapraszamy również na naszą grupę FB: Na dzień doGRY, na doGRAnoc… – będziemy szukać tam kolejnych tytułów. Jesteśmy pewni, że dodatkowych inspiracji nie zabraknie.